Wywiad z Ryszardem Bojarem

10-06-2015

Tym razem miałem przyjemność przeprowadzić wywiad z Ryszardem Bojarem, projektantem form przemysłowych, który najbardziej znany jest z projektów identyfikacji wizualnej dla CPN oraz warszawskiego metra. Jednak, te projekty były tylko pretekstem do bardzo interesującej rozmowy, z której dowiadujemy się, dlaczego „tamte czasy” sprzyjały dobremu wzornictwu i projektantom, ale nie zawsze.

Ryszard Bojar

- Projektowanie znaków graficznych jest jedną z wielu dziedzin jakimi się Pan zajmował.

Właściwie znaki graficzne to uboczna działalność. Najpierw skończyłem Architekturę Wnętrz, a następnie uzyskałem dyplom na świeżo utworzonym Wydziale Wzornictwa warszawskiej ASP.

 

- Jakie kroki podjął Pan po skończeniu studiów?

Zaczynały się poszukiwania i zachęcanie do współpracy kierowników i pracowników zakładów przemysłowych. Czyniło się to samemu lub przez znajomych, np. konstruktorów, którzy byli też pasjonatami i zajmowali czymś więcej, niż tylko rysowaniem trybików. Ja miałem to szczęście, że zacząłem taką współpracę w Centralnym Biurze Konstrukcji Obrabiarek w Pruszkowie. Tam się zgłosiłem po dyplomie ponieważ dyrektor tego zakładu był zainteresowany nadaniem obrabiarkom bardziej ergonomicznej formy, żeby lepiej pełniły swoją funkcję.

Można było również rozpocząć współprace z IWP, który zaczął zatrudniać nas, pierwszych absolwentów wzornictwa i pełnił rolę pośrednika między projektantami a przemysłem.

 

- Jak to się stało, że z segmentu obrabiarek trafił Pan do CPN-u?

Był początek lat 60., kiedy nastały rządy Gomułki i postanowiono unowocześnić Polskę. Zorganizowano w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku im gen. Jerzego Ziętka w Chorzowie, ekspozycję wyrobów przemysłowych. Produkty były dzielone na trzy grupy. W grupie A znajdowały się takie, które kwalifikowały się do sprzedaży w kraju i za granicą oraz te, które wymagały nieznacznych ulepszeń. W grupie B te które potrzebują modernizacji w szerszym zakresie. Natomiast grupa C była do skreślenia. My, projektanci braliśmy udział w grupach kwalifikacyjnych i z przyjemnością skreślaliśmy te wszystkie, które były po prostu straszne..

Wtedy już działała Rada Wzornictwa przy Prezesie Rady Ministrów. Radzie przewodniczył premier, ówcześnie Cyrankiewicz, a w zastępstwie Lucjan Motyka, który jako minister kultury miał szersze pojęcie w tym temacie i współdziałał z innymi ministerstwami przy powoływaniu tego typu komisji.

Cały przemysł w ciągu tych kilku tygodni dzięki działalności „A, B, C” zaczął się przeobrażać.

Teraz dla nas może być to śmieszne. Jednak wtedy to była cenna inicjatywa, która pomogła pozbyć się byle jakich wyrobów. Wszyscy przedsiębiorczy ludzie mieli ambicje, żeby coś zdziałać, zrealizować, ale nie wiedzieli jak to dokładnie zrobić, jak to miałoby wyglądać.

 Logo CPN - Ryszard Bojar

- W której grupie znalazł się CPN?

CPN znalazł się w grupie B, czyli wymagał modernizacji. Za zmianą jego oblicza stał Jurek Słowikowski (konstruktor), Stefan Solik (projektant form przemysłowych) i ja. W pierwszej kolejności zajęliśmy się urządzeniami z którymi bezpośredni kontakt mieli odbiorcy np. dystrybutory paliw. Po przeprojektowaniu tego elementu, zaproponowaliśmy również zmianę logo, ponieważ nie wypadało umieszczać na nowych dystrybutorach starego, nieprzystającego nijak znaku.

Nowe logo zostało zaprezentowane na forum CPN, część z obecnych tam osób widziała tylko litery CP, a inni tylko N. Na szczęście, znak został zaakceptowany bez większych przeszkód.

Te zmiany nas jednak nie satysfakcjonowały. Dystrybutor dystrybutorem, znak znakiem, ale jak wyglądały stacje? Przypominały “szopy”, dlatego też postanowiliśmy je ustandaryzować.

 unnamed

Stare pompy wraz z dawnym logo

Zrzut ekranu 2015-06-08 o 23.10.33

Projekt nowych pomp z nowym logo – ekspozycja w Pałacu Kultury, proj. Jerzy Hryniewiecki.

- CPN był dobrym partnerem do współpracy?

Tak. Akurat w warszawskiej centrali, byli ludzie oczekujący czegoś nowego. Oni sami wiedzieli, że poziom jakości wzornictwa jest niski. Niby były propozycje pojedynczych zmian od architektów ale to był dość jednostronny punkt widzenia. My postawiliśmy na kompleksowość.

Stworzyliśmy zasady rozbudowanego systemu identyfikacji wizualnej Centrali Paliw Naftowych. To była firma działająca na terenie całego kraju, podzielonego na województwa, a tam, oprócz administracji państwowej, były partyjne podziały i wszyscy mieli swoje ambicje. Znak firmy musieli przyjąć, ale dalej, według lokalnych działaczy, to wszystko musiało być charakterystyczne dla danego regionu – jak to w Polsce, każdy swoje. Staraliśmy się nad tym panować – mieliśmy sprzymierzeńców w centrali. To nam pomagało, ale nie zawsze było skuteczne. My działaliśmy w imieniu firmy, natomiast lokalne oddziały raczej w swoim własnym interesie. Przez to spójna identyfikacja wizualna CPN-u nigdy nie została w pełni osiągnięta. Przedsiębiorstwo z nowym znakiem działało prawie 30 lat, ale zakończyło funkcjonowanie przed pełnym wdrożeniem.

 

- Relacje i kontakt z klientem różniły się mocno od tych dzisiejszych?

Byli ludzie na wyższym lub niższym poziomie kultury. Nie było jednak takich relacji na linii projektant – klient jak obecnie, ponieważ w tamtym ustroju nie można było prowadzić firmy prywatnie.

My nie byliśmy pracownikami CPN-u. Każdy z nas pracował gdzie indziej, np. w IWP. Wówczas zlecenia pozyskiwało się za pośrednictwem różnych instytucji, np. CWAPU (Centralna Wzorcownia Artykułów Powszechnego Użytku), której zadaniem było opracowanie różnych przedmiotów użytkowych.

Podobnie było w pracowniach na uczelniach. Pełniły one rolę tak jakby przedsiębiorstw projektowych, które stwarzały możliwość pracy dla studentów jak i wykładowców. Dawało to szansę opracowywania realnych projektów, oprócz prowadzenia działalności dydaktycznej.

 

- Jak przebiegał proces akceptacji i odbioru projektu?

W ramach wspomnianych instytucji (i innych) funkcjonowały komisję odbioru, którym dostarczało się projekt w wyznaczonym terminie. W komisji oprócz projektantów zasiadali przedstawiciele zleceniodawców – w tym gronie toczyły się merytoryczne negocjacje.

 

- Po CPN-ie nastąpiły prace nad identyfikacją metra?

Prace nad projektem dla warszawskiego metra zaczęły się 25 lat temu – czyli były prowadzone równolegle z CPN-em.

Profesor Hryniewiecki umożliwił nam kontakt z biurem Metroprojektu, a pracujący tam architekci, inżynierowie byli bardzo zainteresowani współpracą i kompleksowym podejściem do projektu.

Po realizacji kilku pierwszych stacji, wypracowaliśmy elementy wspólne. Jednak cały katalog powstał dość późno, bo w 2000 roku. Warto zaznaczyć, że logo zaprojektował Witold Popiel, my opracowaliśmy zasady jego stosowania.

 

- Co było najważniejsze w tym projekcie?

Spójność systemu. Wszystko stanowiło zharmonizowaną całość. Plany, znaki, piktogramy miały dopracowane siatki i zasady stosowania. Jednak teraz nie są one konsekwentnie przestrzegane. Na przykład na nowych wagonach pojawia się żółty pasek, a to przecież kolor do oznaczania ulic na mapach…

 DSC_3087 DSC_3089 DSC_3091

- Można powiedzieć, że obecnie “cierpimy” z nadmiaru informacji i inspiracji. Jak wyglądało przeprowadzanie researchu kilkadziesiąt lat temu?

Internetu nie było, a z czasopismami zagranicznymi też nie było łatwo. Niektóre redakcje miały prenumeraty, ale zamknięte. Podczas studiowania na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, jeśli chcieliśmy przeglądać wydawnictwa zachodnie, potrzebowaliśmy na to specjalnego pozwolenia. Pani, która prowadziła bibliotekę, umożliwiała przeglądanie takich czasopism i innych wydawnictw tylko nielicznym, za specjalnym pozwoleniem profesora. Powszechnie to było reglamentowane.

Jeżeli chodzi o poszukiwania związane z projektem metra, to mogłem przeprowadzać je już osobiście w: Meksyku, Londynie, Paryżu, Berlinie, Tokio.

Miałem to szczęście, że prof. Sołtan zaproponował mi stypendium UNESCO w dziedzinie wzornictwa przemysłowego. Udało mi się więc wyjechać na rok do Stanów Zjednoczonych – w Chicago spędziłem 3 m-ce, a przez kolejny kwartał wędrowałem od Detroit do Los Angeles – na każdym kroku analizując tamtejsze wzornictwo.

 

- A jak ocenia Pan współczesne projektowanie?

Wtedy ktoś o to dbał. Ówczesne komisje przyjmujące projekty, które działały przy akademiach lub CWAP-u oceniały i przyjmowały bądź odrzucały dane projekty. Teraz już nie ma żadnej selekcji. Robić może każdy, tylko czasem lepiej, lub gorzej.

 

- Od dłuższego czasu nie zajmuje się Pan już projektowaniem. Nie odczuwa Pan jednak chęci powrotu?

Nie ciągnie mnie do targowania się. Obecnie decyzje o wyborze projektu podejmują nie zawsze kompetentni ludzie – decydują, ponieważ posiadają odpowiednią ilość pieniędzy.

W czasach kiedy byłem aktywnym projektantem, była mniejsza samowolka, działały różne gremia, dyskutowało się i wypracowywało najlepsze rozwiązania. Chociaż, było również wiele nie najlepszych wizualnych inicjatyw.

Oczywiście, że obecnie istnieją firmy ambitne, które chętnie podejmują współpracę z projektantami, dając wzór do naśladowania.

Musimy jednak wciąż kształcić odbiorców jak i decydentów. Jest coraz lepiej, poprawia się przepływ informacji, komunikacja, prowadzone są zajęcia dla managerów, ale ciągle musimy starać się żeby wrócić do początku – do zrozumienia sensu projektowania.

 

- Czy jest projekt, który przykuł ostatnio Pana uwagę?

Na pewno jest sporo takich projektów, ale w związku z tym, że jest ich tak wiele, trudno mi je wskazać.

 

- Czy fakt, że kiedyś projekty wykonywało się ręcznie, bez użycia komputera miało wpływ na jakość ówczesnych znaków graficznych?

Do rozwiązania dochodziło się w długotrwałym procesie, który wymagał dużego nakładu pracy manulanej. Teraz projekty realizuje się bardzo szybko, dostępne narzędzia usprawniają i skracają ten proces.

Nie można negować postępu technologicznego, ale nie można też lekceważyć ograniczeń,  jakie wynikają z niego.

 

- W latach 60 i 70 bardzo mocno wybiegano w przyszłość, przekraczając magiczną granicę roku 2000. Na co miał Pan nadzieję? Czy to, co teraz widzimy, odbiega od Pańskich oczekiwań?

Większość z nas miała nadzieję, że wizualna przestrzeń zostanie wyczyszczona i uporządkowana. Niestety stało się wręcz odwrotnie.

 

Podziel się:

    Skomentuj!




    Menu Title